Hey!
Dziś przygotowałam dla was wpis z festiwalu CARIBANA który odbył się w Toronto w lipcu. Przygotujcie się na masę kolorowych zdjęć, gdzie nie brakuje zabawy, uśmiechów, piór oraz… damskich pośladków. Ostrzegam przed kliknięciem, więc jeżeli ktoś nie chce oglądać – radzę nie klikać 😉 Zdjęcia które są zamieszczone na blogu pochodzą z Grand Parade, czyli parady zamykającej trzytygodniowy festiwal kultury karaibskiej w Toronto. Festiwal Caribana odbywa się w Toronto co roku, a sama parada przypada w ostatnią sobotę lipca/sobotę przed długim weekendem który mamy w sierpniu.
Caribana jest trzytygodniową eksplozją karaibskiej kultury – muzyki, hulanek, kuchni oraz sztuki. Przez laty festiwal ten stał się wydarzeniem na skalę światową i przy okazji jest największym tego typu wydarzeniem w Ameryce Północnej. W czasie festiwalu Toronto pulsuje w rytmach muzyki Calypso, Soca, Reggae, Chutney oraz w dźwiękach Steel Pan i orkiestry dętej.
Ścieżka dźwiękowa festiwalu
Dźwięk, rytm, muzyka ulicy – są to jedne z najbardziej integralnych elementów karnawału; jest to coś co wprawia paradę w ruch. Kawałki które usłyszycie podczas parady staną się dla was jedynym w swoim rodzaju sountrackiem przypominającym wam o tym wydarzeniu. Muzykę podczas karnawału Caribana można porównać do jedzenia, które żywi ducha festiwalu. Dla mnie piosenka o tytule “Waiting on the stage” chyba cały czas będzie kojarzyła się z festiwalem – jest to muzyka która nie pozwoli wam spokojnie usiedzieć, pupa sama lata do tańca. Jako soundtrack do tego wpisu polecam wam piosenki pana o imieniu Machel Montano. Albo możecie obejrzeć moje wideo z wydarzenia:
Jedzenie prosto z Karaibów
Sama parada odbywa się w miejscu, które nie jest dostępne dla wszystkich – aby wejść do środka trzeba zapłacic. Na ulicy Lakeshore jest odcinek gdzie można zobaczyć paradę za darmo – ale mało kto z uczestników tam dociera. My postaliśmy tam około 30 minut i nie zobaczyliśmy praktycznie nic. Poza tym nikt już nie tańczy, wszyscy się rozchodzą i jest kiepsko. Dla pocieszenia jest kilka miejsc gdzie możecie kupić typowo karaibskie jedzenie (lecz ku naszemu zaskoczeniu miejsc takich wiele wcale nie było). Co tam serwują? Typowy dla tych stron świata beef patty, czyli jamajski pierożek faszerowany mięsem wołowym. Możecie też spróbować jerk chicken, czyli ostrego kurczaka przyprawionego mieszanką przypraw pimento i specjalnymi papryczkami bonnet.
Oprócz tego możecie podziwiać ciekawe stroje w które stroją się panie jak i uwielbiane przez mężczyzn karaibskie kształty, bo uwieżcie lub nie – kobiety z Karaibów uwielbiają je eksponować.
Gorąca atmosfera bez limitu na rozmiar
Trudno opisać co dzieje się podczas parady – to trzeba zobaczyć na własne oczy (albo obejrzeć moje wideo?) Jedno jest pewne – wszyscy szaleją. Stroje są kolorowe, muzyka rytmiczna, a atmosfera gorąca. Nie liczy się to czy nosimy rozmiar S czy XXL, nie liczy się to jak wyglądamy, nie liczy się to czy potrafimy tańczyć czy nie – wszyscy się bawią jakby jutra miało nie być. W tegorocznej paracie uczestniczyło 12 zespołów, mniejszych lub większych. Parada trwa od godziny 10 do 20. Na samym końcu parady siedzą sędziowie którzy oceniają zespoły – ich taniec, stroje.
Powyższe zdjęcia zostały zrobione z Lakeshore Road, czyli darmowej częsci karnawału. Jak widzicie ludzie trochę sie tam rozchodzą, siadają, rozmawiają na telefonach.. Po prostu wszystko ładnie wygląda, ale nie ma tam atmosfery którą chcieliśmy poczuć. Po około 30 minutach stania w tej części postanowiliśmy się przejść i zobaczyć co ogólnie dzieje się na terenie wydarzenia. Ludzie podczas festiwalu okazali się być lekko rebelianccy (dodam, że festiwal ten ma też złą famę – znany jest również z tego, że kończy się strzałami). Jak już mówiłam – postanowiliśmy przejść się ulicą Lakeshore i zobaczyć co dzieje się w innych częściach – w pewnym momencie zauważyliśmy małe zamieszanie. Kilku chłopaków prześlizgnęło się przez bramę gdzie stało tylko dwóch ochroniarzy, którzy nie mieli szans z później napierającym tłumem. Więc po prostu wyszło na to, że sami wmieszaliśmy się w ten tłum i dostaliśmy się w płatną część festiwalu. I w końcu mogliśmy zobaczyć wszystko z bliska i dokładnie.
W miejscu gdzie parada startowała nie brakowało głośnej muzyki, piór, tańców czy strojów tak wielkich, że uczestnicy musieli ciągnąć je na kółkach. Pomysłowość strojów jak i gra kolorów i wzorów była niesamowita. Ludzie tańczyli osobno, w parach, a czasami nawet we trójkę. Każdy bawił się i celebrował karaibską kulturę.
Poniższe zdjęcia pochdzą już z miejsca gdzie zespoły prezentowały swóje występy przed sędziami.
A ostatnie zdjęcia został wykonane już po paradzie – ludzie wciąż byli w nastroju do zabawy. 🙂