Cześć!
Nie wiem który to już raz piszę z prośbą o wybaczenie ogromnej nieobecności… 🙂 Aż wstyd się przyznać, że znów zniknęłam na ponad miesiąc. Żadnych wieści na blogu, zero informacji na fanpage, ani słowa na instagramie. No ale tak już ze mną bywa. Najpierw wakacje, później powrót do rzeczywistości, szkoła, projekty… no i brak czasu. Brak czasu to słaba odpowiedź, bo sami wybieramy na co nasz czas poświęcić – ja wybrałam trzy odcinki serialu pod rząd zamiast nowego wpisu na bloga. Priorytety. W sumie blog od początku swojego żywota nie był prowadzony na bieżąco. I w sumie nigdy mi na tym nie zależało, bo ideą jest to, aby ludzie wracali do starych wpisów szukając informacji, a nie śledzili bloga na bieżąco. Dlatego wpisy często powstają z opóźnieniem zamiast na żywo, bo nie chcę aby ktoś śledził “moje życie” tylko informacje którymi się z wami dzielę. No, to jak już sobie wyjaśniliśmy co, jak i dlaczego to przechodzę do konkretów.
Grudzień
Grudzień to miesiąc w którym kończy się semestr. Oznacza to pełno projektów które w tym samym czasie dobiegają końca, trochę egzaminów i kilka nieprzespanych nocy. Po udanym semestrze (serio, udanym, moja najsłabsza ocena to 80, a najwyższa to 90) nachodzi czas na zasłużone wakacje. W tym roku udało nam się polecieć do Panamy i Kolumbii na cztery tygodnie. Wycieczka zaczęła się bardzo przyjemnie, spędziliśmy trzy pierwsze dni w Panama City (w którym już wcześniej byliśmy) gdzie zwiedziliśmy miejsca których nie widzieliśmy za pierwszym razem. Czwartego dnia z samego rana wyjechaliśmy jeepem na północ aby tam zacząć naszą przygodę z teamem San Blas Adventures. 4 dni/3 noce spędziliśmy na łódce i na wyspach San Blas, które zamieszkują ludzie Kuna. Przepiękna przygoda, wspaniali ludzie. W wigilię nasza wycieczka dobiegła końca i przekroczyliśmy granicę. Akurat tak się zgrało, że pożegnalna kolacja była akurat na wigilię. Chyba nasza najlepsza wigilia w podróży (a była to już taka trzecia). W mieście Capurgana spędziliśmy dwa dni i 26 grudnia wyjechaliśmy do Medellin. Niezapomniana 9 godzinna podróż autobusem w której jakiś przemiły człowiek ukradł mi kamerę z dziesięcioma dniami materiału… Jak możecie się domyśleć przez kilka kolejnych dni humor miałam “taki se”, nagrywałam trochę telefonem, ale do tej pory nie mogę się pogodzić z tym co straciłam… Przewijając do przodu, nowy rok spędziliśmy w małym miasteczku o nazwie Filandia.
Styczeń
Pierwsze dwa tygodnie stycznia spędzone w różnych miejscach w Kolumbii, ale cała relacja będzie (miejmy nadzieję) w osobnych postach na blogu i w filmach na moim kanale na YouTube. Przez podróż przegapiłam pierwszy tydzień mojego już czwartego semestru w college! Nic takiego się nie stało, nie miałam jakichś wielkich zaległości. No i od 16, a dokładniej 17 stycznia (bo poniedziałki mam wolne) powrót do szkoły i rzeczywistości. Nie myślcie, że na początku semestru nie ma roboty – wręcz przeciwnie: jest jej masa. Ja z jednym tygodniem do tyłu musiałam pozgrywać pliki i przejrzeć notatki znajomych. No i tak jakoś wyszło, że zawalona projektami ze szkoły nie miałam czasu usiąść przy blogu i napisać czegoś konkretnego. Z ciekawszych wydarzeń styczniowych – moje urodziny… ah, ten czas tak szybko leci, niedawno świętowałam poprzednie urodziny, a tu już kolejny rok za nami 🙂
Luty
No i nadszedł luty. W sumie szkoła, szkoła, no i szkoła. Trochę zimowego rozleniwienia i oglądanie seriali pod kocem popijając kawę Inkę. No, każdemu zdarza się czasami leń. Tak dla zabawy, to tutaj możecie zobaczyć etapy powstawania tego posta – widać, że chęci miałam! 🙂 Kończę go w ten piękny niedzielny wieczór (a dodam w poniedziałkowe południe) i chciałabym zapowiedzieć, że będą już całkiem niedługo nowe posty na temat Kanady i nie tylko. Chciałabym, ale niestety tego nie zrobię, bo wiem, że różnie to bywa. Mam dobre chęci, bo od jutra zaczynam reading week, co oznacza, że mam tydzień czasu wolnego od szkoły (coś jak march break w high school). Także moim małym zamierzeniem jest przygotowanie co najmniej 4 nowych postów i rozłożenie ich na czas kiedy to czasu mieć nie będę. Trzymajcie kciuki, całuję!