Date: Wednesday, Jan 1 2014
Place: Boquete, Panama to Bocas del Toro
Sleep: Mamallena
Po sylwestrze budzimy sie rano w 6 osobowym dormitorium w hostelu Mamallena. Calkiem wyspani, ponieważ poszliśmy spać około 1 w nocy. Rano trzeba wstać, ponieważ trzeba przejechać autobusem prawie 200km aby dostać się do Almirante. I jeszcze dodatkowo stamtąd wziąć wodne taxi, aby dostać się na archipelag – Bocas Del Toro.
Archipelag Bocas del Toro to grupa wysp na morzu karaibskim które znajdują się w północno zachodniej części Panamy. Archipelag oddziela zatokę Almirante oraz lagunę de Chiriquí od otwartego morza. Wyspy są częścią rejonu Bocas del Toro, który jest częścia prowincji Bocas del Toro. Największe miasto to Bocas del Toro nazywane również Bocas Town, a znajduje się ono na wyspie Colón. Wyspa Colón posiada lotnisko, ale można tam dostać się też promem lub taksówką wodną. Na inne wyspy możemy dostać się jedynie taksówką wodną albo prywatnymi łódkami. Wyspy znajdujące się w rejonie archipelagu to: Cayos Zapatilla, Isla Bastimentos, Isla Carenero, Isla Cayo Agua, Isla Colón, Isla Cristóbal, Isla Popa, Isla Solarte, Isla Pastores oraz Isla Bagui. Archipelag posiada 50 raf koralowych oraz ponad 200 maleńkich wysepek.
Płyniemy na gapę, ponieważ żaden z hosteli nie odpisał nam potwierdzając, że mają wolne miejsca. A patrząc na datę – 1 stycznia – i słuchając innych ludzi – ciężko będzie, oj ciężko. Tak czy siak podejmujemy ryzyko, aby nie byc w plecy z terminami 🙂 Pogoda niestety nie dopisuje, ale tego się spodziewaliśmy (internet i pogoda to twoi najlepsi przyjaciele!). Cały dzień pada, a jeżeli nie pada to niebo jest zachmurzone a w powietrzu i tak utrzymuje się wilgoć. Po dojechaniu do Almirante bierzemy wodne taxi które zawozi nas na wyspy w około 30 minut (koszt $4). Nasz cel to najpopularniejsza wyspa – Isla Colón, głównie ze względu na ilość noclegów.
Po dotarciu na miejsce szybko pędzimy do miasta aby znaleźć jakiś nocleg. Deszcz jest dosyć duży, więc co jakiś czas chowamy sie pod losowo znalezionymi zadaszeniami w mieście 🙂 W przewodniku znaleźliśmy hostel Heike i od razu tam pędzimy. Wow – jest miejsce! 🙂 O hostelu w następnym wpisie. Rzucamy plecaki i mimo deszczu idziemy obejrzeć trochę miasta.
Odwiedzamy kilka restauracji i w końcu wybieramy jedną która nam pasuje. Na zdjęciu powyżej jest molo na którym siedzieliśmy. Nasze miejsce nie było aż tak wysunięte, trzeba było niestety schować się pod daszkiem.
Z przepełnionymi brzuchami znów ruszamy leniwym krokiem w miasto. Moje pierwsze wrażenie? Jejku, jak tutaj jest brudno! Wrażenie pewnie mylne, ponieważ są to jeszcze resztki rozmokłych śmieci z poprzedniej nocy (sylwester, hello…). Ale pierwsze wrażenie to kurde ważne wrażenie 🙂 więc na pewno muszę tam wrócić. Ah, śmieci nie uwieczniłam wam na zdjęciu, żeby wasze wrażenie nie było złe 😀
Żeby dzień był lepszy poprawiam go deserem 🙂
No i zrobiło się ciemno, minęła 17, słońce zaszło w zastraszającym tempie. A że wyspy to bardzo turystyczne miejsce, dużo surferów to i miasto jest klimatyczne. Szczególnie restauracje i ich wystrój.
Ta restauracja to nie jest nawet żaden budynek. Jeżeli spojrzycie dokładnie zobaczycie, że z lewej strony zdjęcia to ściana domu obok, z prawej strony tego nie widać ale było tak samo. Więc jak powstała restauracja? Między dwa domy został zamontowany dach, ot co. A na noc spuszczają tę niebieską kurtynkę którą teraz widać na górze.